Niedawno zacumowaliśmy w porcie Seattle. Zanim zdążyliśmy się porządnie rozpakować, okazało się, że już niebawem znowu wyjeżdżamy. Pewnie dlatego nastrój nie sprzyja podsumowaniom i przemyśleniom. Czuję, że ostatnio nasz status to cały czas „w podróży”, „po podróży” lub „przygotowania do podróży”. I dobrze, bo przez kilka miesięcy ciągle coś nas zatrzymywało. Głównie były to sprawy formalne, takie jak przedłużanie wiz. W pewnym momencie dało nam to w kość. Zwłaszcza, kiedy kilka dni przed zaplanowanym lotem przez ocean, musieliśmy z niego zrezygnować.
Teraz nadrabiamy. Może pamiętacie, że ostatnia podróż zainspirowała nas do kolejnego wyjazdu – powrotu do Nebraski. Jak zwykle – auto + namiocik. Będziemy szukać zagubionych polskich historii na Wielkich Równinach. Niedługo po Nebrasce pierwszy raz od dawna wsiadamy w samolot. Ta samolotowa wyprawa przyprawia mnie o dreszcze szczęścia i już niedługo napiszę Wam dokładnie, co planujemy.
Dzisiaj chcę chwilę zatrzymać się przy ostatnim road-tripie, w którym nam towarzyszyliście. Jeszcze niedawno wspólnie wymyślaliśmy, gdzie jechać i co robić. Podsuwaliście mi wspaniałe pomysły i także dzięki Wam była to jedna z naszych najlepszych podróży! Byliście z nami i w pogodzie i w niepogodzie, kiedy samochód był sprawny i kiedy sprawny nie był, pisaliście, zadawaliście pytania i dzieliliście się własnymi wspomnieniami – wielkie dzięki za to. Szczególnie cieszyły mnie komentarze i wiadomości, w których dawaliście do zrozumienia, że zmieniam Wasze postrzeganie Stanów. Niektórzy z Was pojawiają się tutaj bardzo regularnie i dla Was ślę szczególne podziękowania. Widzę to i tak sobie myślę, że trochę się już znamy i lubimy. Wasze pomysły i wsparcie realnie wpływają na nasze życie.
Odbiór podróży na blogu był zazwyczaj podobny do moich odczuć, chociaż nie zawsze! Od strony wizualnej, najbardziej spodobała się Wam Luizjana i Wielkie Równiny. Jeśli chodzi o opowiadania, trudno określić jednoznacznie, ale wydaje mi się, że wybiły się dwa: ze spotkania z Polonią w Nebrasce, oraz Muzyczna Rezydencja w Memphis i przemyślenia dotyczące kultury południa. Biorąc pod uwagę statystyki, fotografie „sklepu” Prada oraz tipi na pustyni w Teksasie są zdecydowanymi zwycięzcami.
Na zakończenie dodaję album skonstruowany przeze mnie i przez Was. Wprawdzie jest jeszcze kilka miejsc, których nie pokazałam na blogu, ale one też w końcu zostaną gdzieś opublikowane. Kolejność mocno przypadkowa, ale może to i dobrze, bo lepiej widać, jak zróżnicowana była to wycieczka (a i tak nie wszystko uchwyciłam na zdjęciach).
Zacumowaliśmy w Seattle, ale nie na długo! Wkrótce kapitan Mysz, jego mama i ich dzielna, chociaż mocno sfatygowana maszyna wyruszają znowu w ocean przygód. Ahoj!
Kategorie: STANY KONTYNENTALNE, STRONA GŁÓWNA, ZDJĘCIA/VIDEO