Cóż, trochę inaczej to sobie wyobrażałam w Wirginii Zachodniej. Z pewnością nie miałam stać zmarznięta i przemoknięta przed zakładem karnym o zaostrzonym rygorze, ale rzeczywistości nie oszukam: tak właśnie jest. Stoję przed najmroczniejszym, najbardziej pokręconym miejscem, jakie w życiu odwiedziłam i mam małe info dla tych, którzy obserwują nasze wojaże.
Po 4 latach poznawania USA mogę powiedzieć, że odwiedziliśmy z synem wszystkie stany, łącznie z Alaską i Hawajami. Oczywiście nie oznacza to, że znamy każdy z nich bardzo dobrze. Jak już zapewne się domyśliliście, brakującym ogniwem była Wirginia Zachodnia.
Odwiedzenie wszystkich stanów utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nadal dopiero początek przygody z tym krajem. Nigdy nie pomyślałabym, że USA tak bardzo mnie zafascynuje i zaintryguje. Codziennie się dziwię, codziennie się zachwycam i codziennie coś mnie drażni. Nie przypuszczałam, że Stany będą kojarzyć mi się głównie z dzikością przyrody, pustkowiami, stepami i tundrą, najpiękniejszymi zachodami słońca i ludźmi, którzy na pierwszy rzut oka są tak podobni do nas, a jednak się różnią. Wydaje mi się, że poznaję Stany w odpowiedni sposób. Coraz lepiej rozumiem ludzi i miejsca, chcę do nich wracać i poznawać lepiej, coraz więcej nieoczywistych i pięknych zakątków odkrywam dla siebie. Zaczynam łączyć obecne obyczaje z historią i zauważać lokalne problemy. Nie omijam miejsc dlatego, że nie ma ich na Wikipedii, albo TripAdvisorze – jeżdżę wszędzie i rozmawiam z każdym. Nie zniechęcam się docinkami w rodzaju „po co jedziesz do Nebraski? Przecież tam same pola i nic więcej.”. Mam nadzieję, że opisując nasze perypetie, udaje mi się w lekkostrawny sposób przemycać trochę z moich obserwacji.
Wszędzie jeżdżę z moim synkiem i jestem z niego dumna – za dzielność, za otwartość, za ciekawość i odwagę. Niejedna sytuacja spotkała nas w drodze, ale nigdy nie powiedział mi, że ma już dość. Dzięki temu, że tak łatwo się przystosowuje i śpi w każdych warunkach, jesteśmy w stanie w ogóle się ruszyć. Teraz czekamy na dalsze przygody. Ha! Nadal przecież jesteśmy w drodze!
Odwiedzenie każdego stanu jest jedynie przystankiem godnym odnotowania. Przede wszystkim daje mi do myślenia. Kultura, przyroda, historia i pamięć społeczna to zjawiska tak złożone, że nie da się jakiegoś miejsca po prostu „odhaczyć”. Każdy ze stanów mogłabym odwiedzić jeszcze i sto razy (nawet te, które znam dość dobrze) i nadal mieć pytania. I mam nadzieję, że będę ich miała jak najwięcej.
Jeśli chodzi o samą Wirginię Zachodnią, muszę się trochę otrząsnąć, zanim opiszę nasz przedziwny pobyt. Poza tym, warto będzie wspomnieć o pewnej lipcowej nocy spędzonej z moimi przyjaciółkami w Kalifornii, a z tego już się robi kawałek opowiadania. Bądźcie czujni!
Eee, pozdrowienia z więzienia?
Kategorie: STANY KONTYNENTALNE, STRONA GŁÓWNA