„Nasz stosunek do krajobrazu (w tym ziemi, wód, ryb i zwierząt) jest tak ważny, iż stał się częścią jestestwa. Nasza kultura żyje w miejscach, w których podróżujemy, polujemy, zbieramy owoce, opowiadamy historie i chowamy naszych przodków. Nasze terytoria to „krajobraz kulturowy” – sieć połączonych doświadczeń”.*
Już obiecując Wam opisanie podróży do Tuktoyaktuk, czyli w dzisiejszych czasach po prostu pokonanie Dempster Highway, wiedziałam, że będzie to dla mnie trudne. Nie żeby sam przejazd był wielkim wyczynem, o nie! Ciesząca się złą sławą droga, chociaż żwirowa, pełna dziur i kurzu, w rzeczywistości jest w miarę komfortowa. Owszem, wolałabym, żeby nie zostawiała pamiątek w postaci pękniętej przedniej szyby, jednak problem tkwi w czymś zupełnie innym. Ile czasu potrzeba, aby zrozumieć inny świat? Rok, dziesięć lat, całe życie? Kanadyjska północ jest dla mnie zupełnie obca, wyrosłam w innej kulturze, zwyczajach i przekonaniach. Drogą na skrót mogło być po prostu opisywanie przyrody, bo bezsprzecznie jest piękna. Jak już wiecie z poprzednich wpisów, ludzi tu niewiele, często jest zwyczajnie pusto, łatwo więc wysunąć ten aspekt na pierwszy plan. Jednak wystarczy wrócić do pierwszych zdań tego wpisu, aby zorientować się, że to nonsens. Wydaje mi się, że w naszej kulturze łatwiej oddzielić swoją tożsamość od ziemi, na której wyrośliśmy. Nie od języka, historii, zwyczajów, ale właśnie od terytorium. Tutaj, na północy, ziemia, na której ludzie żyją jest równie ważna w określaniu samego siebie, co język i rodzina. Takich miejsc, jak dzisiaj, pokażę na blogu jeszcze wiele. I chciałabym, żebyśmy mieli świadomość tej więzi łączącej człowieka północy z ziemią, po której chodzi.
–
Dempster została ukończona w 1979 roku, czyli nie tak dawno temu. Od tamtej pory dla podróżników pierwszym przystankiem w drodze na północ, jeszcze w Jukonie, jest zwykle Park Terytorialny Tombstone.
8000 lat temu nie było tu ani „parku terytorialnego”, ani wartej setki milionów dolarów drogi. Byli natomiast ludzie, którzy korzystali z zasobów ziemi. Nie ma się co dziwić, ponieważ tereny obfitowały w materiały do tworzenia kamiennych narzędzi a także w zwierzęta. Obecność ryb, karibu i niedźwiedzi oznaczała nie tylko pełne brzuchy, ale i ciepłe futro umożliwiające przetrwanie mroźnej zimy. Krajobraz parku przechodził od lasów borealnych po arktyczną tundrę. Niespotykana na tej szerokości geograficznej różnorodność fauny i flory dała początek bogatej historii człowieka w okolicach Tombstone.
Dzisiaj park nadal jest w rękach rdzennego ludu Kanady – Tr’ondëk Hwëch’in. W Tombstone powiew przeszłości (i jednocześnie oddech teraźniejszości) czuć z każdym podmuchem wiatru. Owszem, jest to park, który aktualnie ma kilka wyznaczonych szlaków i jedną drogę, jednak w większości prezentuje się tak, jakbyśmy wyobrażali sobie otoczenie dawnych myśliwych i rybaków. Dziewiczo i dziko. Krajobraz – tak ważny dla mieszkających tu ludzi – łączy ze sobą odległą przeszłość z teraźniejszością człowieka żyjącego na tych terenach. Poprzez niezmąconą niczym naturę, łatwiej spojrzeć na siebie w szerszej perspektywie.
–
Mówiąc znacznie krócej, oto kilka zdjęć z pierwszego przystanku na drodze do Tuktoyaktuk. Nie wiem, dlaczego, ale tym razem bardzo dużo zdjęć z nami w roli głównej. Może to pustki w parku zachęciły nas do pozowania. Wybaczcie.
* Z dokumentu “Guide to Heritage Stewardship for Yukon First Nation Governments”.
Kategorie: STRONA GŁÓWNA