Formalnie mamy już wiosnę, ale wygląda na to, że trzeba jej trochę pomóc. Być może uda mi się ją przywołać wspomnieniem najbardziej wiosennego miejsca, jakie odwiedziłam. Słyszeliście o Parku Narodowym Mount Rainier?
Mount Rainier to stratowulkan i najwyższy szczyt (4392m. n.p.m) w Górach Kaskadowych (i stanie Waszyngton w USA). 118 lat temu powstał park narodowy obejmujący Mount Rainier i malownicze tereny wokół niego. Chociaż pogoda przez wiele miesięcy jest deszczowa i kapryśna (a często po prostu mroźna i surowa), wiosną park odżywa z ogromną mocą. Odcienie zieleni są tak soczyste, że rażą w oczy, kwiaty kwitną w różnych barwach, jeziora powalają błękitem a lodowce zachwycają swoim pięknem. Po skałach biegają pręgowce (to takie małe wiewiórki, które na pewno kojarzycie z kreskówki Chip i Dale). Oprócz nich w parku występuje wiele gatunków ssaków, gadów, ptaków, płazów i ryb. Oczywiście najbardziej efektownymi zwierzakami są niedźwiedzie. Sam stratowulkan jest popularnym miejscem wspinaczkowym: co roku około 10 000 osób podejmuje się zdobycia szczytu – dla niektórych jest to spełnienie wieloletniego marzenia i koniec wspinaczkowej drogi, a niektórzy to właśnie tutaj przygotowują się do rozpoczęcia swojej przygody z wspinaczką wysokogórską.
PS. Zdjęcia z parku wykonane były dwa lata temu. Czyli wtedy, kiedy nie przeszło mi jeszcze przez myśl prowadzenie podróżniczego bloga a fotki pstrykałam do domowego albumu.
PS2. Wczesna jesień w Mount Rainier jest prawie tak samo piękna, jak wiosna. Też kolorowa i zachwycająca, jednak nigdy nie aż tak wyczekiwana.
Nie zapomnijcie zajrzeć na facebooka! Już niedługo opowiadanie+zdjęcia z badlandów Dakoty Północnej.